2015

W czerwcu wyruszyliśmy na podbój Wysokich Tatr Słowackich. Celem wyprawy była Czerwona Ławka (Priecne sedlo) 2352m npm.
Pierwszego dnia udaliśmy się na Rakuską Czubę (2038m n.p.m.), drugiego dnia nasz cel został pomyślnie zdobyty. Zakwaterowanie znajdowało się w miejscowości Nova Lesna, w odległości 10km od miasta Poprad, gdzie udaliśmy się trzeciego dnia na tamtejsze baseny termalne (AguaCity Poprad).
Joanna Czajka











Droga Krzyżowa na Tarnicę:




Łomnica:









Tarnica:







Dolomity:
20 sierpnia wyruszyliśmy samochodem do Włoch celem zdobycia kilku szczytów w Dolomitach. Po przejechaniu Czech i Austrii, wieczorem dotarliśmy do miejscowości Fiames koło Cortiny d'Ampezzo. Niestety recepcja campingu OLYMPIA była już zamknięta, ponadto padał deszcz, więc zdecydowaliśmy się spędzić noc w samochodzie. Następnego dnia zameldowaliśmy się i rozpoczęliśmy rozwijanie naszej namiotowej bazy. Widać ją na pierwszym zdjęciu. Po zjedzeniu śniadania i zwiedzeniu pola namiotowego i okolicy, co przedstawiają kolejne zdjęcia, pojechaliśmy do Cortiny d'Ampezzo. Zaczęło się wypogadzać i nad miastem wyłaniały się kolejne grupy Dolomitów: Tofany, Pomagagnon, Cristallo i kolejne. Na ulicach Cortiny roi się od turystów i ciekawostek. Naszą uwagę przyciągnął stojący na wystawie sklepowej szary rower, a właściwie jego metka. Uwidoczniona na niej cena była wręcz szokująca: 7550 Euro!!!. Rower ten widać na jednym z kolejnych zdjęć. Po spędzeniu nocy w namiotach wyjechaliśmy do miejscowości Misurina i stamtąd płatną drogą (24 Euro) na parking przy hotelu Rif. Auronzo na wysokości 2333m n.p.m. Stamtąd przeszliśmy pieszo do schroniska Rif. Lavaredi i dalej do Rif. Locatelli. Z tego miejsca po krótkim odpoczynku wyszliśmy na górujący nad schroniskiem szczyt Sasso di Sesto 2539m npm (ostatnie zdjęcie w trzecim rzędzie). Bezpośrednio z tego szczytu wyruszyliśmy na kolejny dużo poważniejszy - Torre Toblin o wysokości 2617m npm, wyglądający jak skalna iglica. Po założeniu kasków, uprzęży i lonży wpięliśmy się w linę via ferraty delle Scalatte ( droga drabin) i ruszyliśmy pionowo do góry. Ferrata ta zalicza się co prawda do krótkich ale sportowych ,trudnych, eksponowanych ferrat i przeznaczona jest raczej dla osób nie mających problemów z kilkusetmetrową ekspozycją. W kilku miejscach po spojrzeniu pod własne nogi widać nie skałę, ale - powietrze i leżące kilkaset metrów w dole szlaki....

- Attenzione!!! - krzyk od poprzedzającej nas grupy. Odruchowo przylegamy plecami do skalnej ściany. Na kaski sypie się grad kamieni - to ktoś źle postawił nogę. Taka sytuacja zdarza się jeszcze kilka razy. Skała jest krucha, wapienna, więc łatwo o spowodowanie małej lawiny. W końcu stajemy na niewielkim szczycie z krzyżem. Sympatyczny austriacki alpinista robi nam zbiorowe zdjęcie. Jeszcze chwila odpoczynku i dużo łatwiejszą ferratą - Feldkurat Hosp Steig schodzimy na dół po czym udajemy się na odpoczynek do Rif. Locatelli. W planie mieliśmy jeszcze w tym dniu przejście ferraty Innerkofler na szczyt Monte Paterno , ale decydujemy się odpuścić i wrócić do samochodu na odpoczynek. Zdjęcia z ferrat znajdują się w rzędach od 5 do 8. Po noclegu postanowiliśmy w kolejnym dniu nieco odpuścić i wyjść na pobliski, górujący nad obozowiskiem szczyt Col Rosa ( 2166m npm) drogą normalną. Podczas marszu szlakiem mijaliśmy wykute w skałach bunkry i strzelnice. Pozostałości I wojny światowej. Ze szczytu roztaczał się piękny widok na pobliskie i dalsze grupy górskie, u naszych stóp, 800 metrów niżej, leżała miejscowość Fiames i nieco dalej Cortina d'Ampezzo. Zdjęcia z tego wejścia to kolejny 9 rząd. Znowu nocleg i następnego dnia postanawiamy ruszyć na zdobycie głównego celu naszego wyjazdu: Tofany di Rozes - potężnego trzytysięcznika. Nasz pierwotny plan modyfikuję w oparciu o mapę i wyjeżdżamy górskim wyciągiem na wysokość 2300m npm, skąd wg mapy prowadzi szlak do schroniska Giussani - naszego planowanego miejsca odpoczynku przed szczytem. Niestety, na górze okazuje się, ża właśnie ten szlak jest zamknięty - osunęła się część skał. Musimy zarządzić odwrót i zjechać z powrotem na dół. Zbliża się południe, więc na wejście tego dnia na trzytysięcznik mamy coraz mniejsze szanse. Modyfikujemy plan i jedziemy na Przełęcz Falzarego skąd wychodzimy na szczyt Lagazuoi Piccolo ( 2778m npm). Widoki są przepiękne. Po jednej stronie widać masyw Marmolady z lodowcem, po drugiej naszą nieszczęsną Tofanę di Rozes z jej siostrzyczkami: Tofaną di Mezzo i Tofaną di Dentro. Zdjęcia, nieco przerwy na posiłek a przy okazji stwierdzenie, że na szczyt prowadzi umiarkowana ferrata Kaiserjager ( my wchodziliśmy droga normalną), decyzja, że tą ferratę trzeba "zaliczyć" podczas następnego wyjazdu i schodzimy tą samą drogą do samochodu. Po południu jak zwykle zakupy w supermarkecie w Cortinie i nocleg.

W sobotę rano ruszamy w kierunku Rif. Dibona skąd zaczynamy podejście do Rif. Giussani znajdującego się na wysokości 2580m npm. Odpoczywamy i wysokogórskim szlakiem alpejskim zaczynamy podejście na szczyt Tofany di Rozes. Tym razem udaje się i potężna góra o wysokości 3225m npm zostaje zdobyta. Szczęśliwi wracamy do obozowiska i po noclegu rano pakujemy obóz a następnie wyruszamy w drogę powrotną do Polski.
Artur Koszałka











































Wakacje 2015

Dnia 4 lipca Trepik wyjechał do Chochołowa, na sześciodniowy wypad wakacyjny.
Pierwszego dnia wyruszyliśmy, by zdobyć Czerwone Wierchy. Początkiem trasy była Dolina Kościeliska. Pierwszym szczytem zdobytym przez nas był Ciemniak (2096 m n.p.m.), następnie Krzesanica (2122 m n.p.m.) oraz Małołączniak (2096 m n.p.m.). Niestety z powodu złej pogody (deszcz,burza) nie udało nam się wyjść na Kopę Kondracką (2005 m n.p.m.).
Dzień drugi był dla nas czasem odpoczynku. Większość dnia spędziliśmy w Meander Thermal Parku Oravice. Wieczorem w ramach napełnienia żołądków i zregenerowania sił urządziliśmy grilla.
Wypoczęci, trzeciego dnia wyruszyliśmy by zdobyć Rohackie Plesa i podziwiać piękny kompleks górskich jezior.
Juraniowa Cieśniawa, czyli malowniczy wąwóz to miejsce naszego pobytu dnia czwartego, do południa. Później odwiedziliśmy zimową stolicę Polski - Zakopane. W ramach kolacji zjedliśmy kiełbaski z grilla. Wieczorem udaliśmy się nad Czarny Dunajec, rzekę przepływającą przez Chochołów, miejsce aktualnego zamieszkania.
9 lipca powróciliśmy do domu.
Adriana Maziarz 












Mogielica:








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz