Pierwszego dnia udaliśmy się na Rakuską Czubę (2038m n.p.m.), drugiego dnia nasz cel został pomyślnie zdobyty. Zakwaterowanie znajdowało się w miejscowości Nova Lesna, w odległości 10km od miasta Poprad, gdzie udaliśmy się trzeciego dnia na tamtejsze baseny termalne (AguaCity Poprad).
Joanna Czajka
Droga Krzyżowa na Tarnicę:
Łomnica:
Tarnica:
Dolomity:
20 sierpnia wyruszyliśmy samochodem do Włoch celem zdobycia kilku szczytów w Dolomitach. Po przejechaniu Czech i Austrii, wieczorem dotarliśmy do miejscowości Fiames koło Cortiny d'Ampezzo. Niestety recepcja campingu OLYMPIA była już zamknięta, ponadto padał deszcz, więc zdecydowaliśmy się spędzić noc w samochodzie. Następnego dnia zameldowaliśmy się i rozpoczęliśmy rozwijanie naszej namiotowej bazy. Widać ją na pierwszym zdjęciu. Po zjedzeniu śniadania i zwiedzeniu pola namiotowego i okolicy, co przedstawiają kolejne zdjęcia, pojechaliśmy do Cortiny d'Ampezzo. Zaczęło się wypogadzać i nad miastem wyłaniały się kolejne grupy Dolomitów: Tofany, Pomagagnon, Cristallo i kolejne. Na ulicach Cortiny roi się od turystów i ciekawostek. Naszą uwagę przyciągnął stojący na wystawie sklepowej szary rower, a właściwie jego metka. Uwidoczniona na niej cena była wręcz szokująca: 7550 Euro!!!. Rower ten widać na jednym z kolejnych zdjęć. Po spędzeniu nocy w namiotach wyjechaliśmy do miejscowości Misurina i stamtąd płatną drogą (24 Euro) na parking przy hotelu Rif. Auronzo na wysokości 2333m n.p.m. Stamtąd przeszliśmy pieszo do schroniska Rif. Lavaredi i dalej do Rif. Locatelli. Z tego miejsca po krótkim odpoczynku wyszliśmy na górujący nad schroniskiem szczyt Sasso di Sesto 2539m npm (ostatnie zdjęcie w trzecim rzędzie). Bezpośrednio z tego szczytu wyruszyliśmy na kolejny dużo poważniejszy - Torre Toblin o wysokości 2617m npm, wyglądający jak skalna iglica. Po założeniu kasków, uprzęży i lonży wpięliśmy się w linę via ferraty delle Scalatte ( droga drabin) i ruszyliśmy pionowo do góry. Ferrata ta zalicza się co prawda do krótkich ale sportowych ,trudnych, eksponowanych ferrat i przeznaczona jest raczej dla osób nie mających problemów z kilkusetmetrową ekspozycją. W kilku miejscach po spojrzeniu pod własne nogi widać nie skałę, ale - powietrze i leżące kilkaset metrów w dole szlaki....
- Attenzione!!! - krzyk od poprzedzającej nas grupy. Odruchowo przylegamy plecami do skalnej ściany. Na kaski sypie się grad kamieni - to ktoś źle postawił nogę. Taka sytuacja zdarza się jeszcze kilka razy. Skała jest krucha, wapienna, więc łatwo o spowodowanie małej lawiny. W końcu stajemy na niewielkim szczycie z krzyżem. Sympatyczny austriacki alpinista robi nam zbiorowe zdjęcie. Jeszcze chwila odpoczynku i dużo łatwiejszą ferratą - Feldkurat Hosp Steig schodzimy na dół po czym udajemy się na odpoczynek do Rif. Locatelli. W planie mieliśmy jeszcze w tym dniu przejście ferraty Innerkofler na szczyt Monte Paterno , ale decydujemy się odpuścić i wrócić do samochodu na odpoczynek. Zdjęcia z ferrat znajdują się w rzędach od 5 do 8. Po noclegu postanowiliśmy w kolejnym dniu nieco odpuścić i wyjść na pobliski, górujący nad obozowiskiem szczyt Col Rosa ( 2166m npm) drogą normalną. Podczas marszu szlakiem mijaliśmy wykute w skałach bunkry i strzelnice. Pozostałości I wojny światowej. Ze szczytu roztaczał się piękny widok na pobliskie i dalsze grupy górskie, u naszych stóp, 800 metrów niżej, leżała miejscowość Fiames i nieco dalej Cortina d'Ampezzo. Zdjęcia z tego wejścia to kolejny 9 rząd. Znowu nocleg i następnego dnia postanawiamy ruszyć na zdobycie głównego celu naszego wyjazdu: Tofany di Rozes - potężnego trzytysięcznika. Nasz pierwotny plan modyfikuję w oparciu o mapę i wyjeżdżamy górskim wyciągiem na wysokość 2300m npm, skąd wg mapy prowadzi szlak do schroniska Giussani - naszego planowanego miejsca odpoczynku przed szczytem. Niestety, na górze okazuje się, ża właśnie ten szlak jest zamknięty - osunęła się część skał. Musimy zarządzić odwrót i zjechać z powrotem na dół. Zbliża się południe, więc na wejście tego dnia na trzytysięcznik mamy coraz mniejsze szanse. Modyfikujemy plan i jedziemy na Przełęcz Falzarego skąd wychodzimy na szczyt Lagazuoi Piccolo ( 2778m npm). Widoki są przepiękne. Po jednej stronie widać masyw Marmolady z lodowcem, po drugiej naszą nieszczęsną Tofanę di Rozes z jej siostrzyczkami: Tofaną di Mezzo i Tofaną di Dentro. Zdjęcia, nieco przerwy na posiłek a przy okazji stwierdzenie, że na szczyt prowadzi umiarkowana ferrata Kaiserjager ( my wchodziliśmy droga normalną), decyzja, że tą ferratę trzeba "zaliczyć" podczas następnego wyjazdu i schodzimy tą samą drogą do samochodu. Po południu jak zwykle zakupy w supermarkecie w Cortinie i nocleg.
W sobotę rano ruszamy w kierunku Rif. Dibona skąd zaczynamy podejście do Rif. Giussani znajdującego się na wysokości 2580m npm. Odpoczywamy i wysokogórskim szlakiem alpejskim zaczynamy podejście na szczyt Tofany di Rozes. Tym razem udaje się i potężna góra o wysokości 3225m npm zostaje zdobyta. Szczęśliwi wracamy do obozowiska i po noclegu rano pakujemy obóz a następnie wyruszamy w drogę powrotną do Polski.
Artur Koszałka
Wakacje 2015
Dnia 4 lipca Trepik wyjechał do Chochołowa, na sześciodniowy wypad wakacyjny.
Pierwszego dnia wyruszyliśmy, by zdobyć Czerwone Wierchy. Początkiem trasy była Dolina Kościeliska. Pierwszym szczytem zdobytym przez nas był Ciemniak (2096 m n.p.m.), następnie Krzesanica (2122 m n.p.m.) oraz Małołączniak (2096 m n.p.m.). Niestety z powodu złej pogody (deszcz,burza) nie udało nam się wyjść na Kopę Kondracką (2005 m n.p.m.).
Dzień drugi był dla nas czasem odpoczynku. Większość dnia spędziliśmy w Meander Thermal Parku Oravice. Wieczorem w ramach napełnienia żołądków i zregenerowania sił urządziliśmy grilla.
Wypoczęci, trzeciego dnia wyruszyliśmy by zdobyć Rohackie Plesa i podziwiać piękny kompleks górskich jezior.
Juraniowa Cieśniawa, czyli malowniczy wąwóz to miejsce naszego pobytu dnia czwartego, do południa. Później odwiedziliśmy zimową stolicę Polski - Zakopane. W ramach kolacji zjedliśmy kiełbaski z grilla. Wieczorem udaliśmy się nad Czarny Dunajec, rzekę przepływającą przez Chochołów, miejsce aktualnego zamieszkania.
9 lipca powróciliśmy do domu.
Adriana Maziarz
Mogielica:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz