Śpiewnik

Spis treści (kliknij na tytuł wybranej piosenki, by przejść bezpośrednio do niej):

1. Widziałem orła
2. Bieszczady
3. Sen z łemkowskiej wioski
4. Śpiewogranie
5. Chodzi lato po bezdrożach
6. Krajka
7. Ja mam tylko jeden świat
8. Zapach chleba
9. Piosenka dla Wojtka Bellona
10. Karczma dla samotnych
11. Jesienna prośba
12. W lesie listopadowym
13. Wędrówką życie jest człowieka
14. Gór mi mało
15. Połoniny niebieskie
16. Modlitwa wędrownego grajka
17. Lato z ptakami odchodzi
18. Modlitwa
19. Oczekiwanie
20. Bieszczadzki trakt
21. Kiedy góral umiera
22. Deesis
23. Bieszczadzkie anioły
24. Deszczowe lato
25. We wtorek w schronisku
26. Wieczorne krajobrazy
27. Czerwony pas
28. My Cyganie
29. Rozliczysz mnie, Panie
30. Mewy
31. Gdzie ta keja
32. Chłopcy z Botany Bay
33. W życiu trzeba zawsze wolnym być

Widziałem orła

Dzisiaj z wiatrem ranne mgły rozwiało.   e H7 e 
Ponad nami stanęły dostojnie   GDe 
Jak śpiący rycerze wyrwani ze snu   GDCH7 
Tatry zbrojne w ostre skalne turnie.   eH7e

Zobaczyłem Tatry ostre jak kindżały. 
Słyszałem, jak halny tańcował, 
jak spadały z łoskotem lawiny. 
Widziałem orła. 

     Wietrze wiej, a wodo tocz kamienie,   eH7e
     Wietrze graj w smrekowych strunach lasów.   aDGa 
     Wodo śpiewaj w srebrzystych strumieniach,   eH7e 
     Wietrze graj, wietrze graj na turni basach.   H7e 

Będę śpiewał z wiatrem, ze smrekami. 
Z potokami kamienie potoczę.
 Krzesanego zatańczę z turniami. 
Z orłami ulecę. 

     Wietrze wiej...

Bieszczady 

Tu w dolinach wstaje mgłą wilgotny dzień   ea
 Szczyty ogniem płoną stoki kryje cień   DGH 
Mokre rosą trawy wypatrują dnia   ea
 Ciepła które pierwszy słońca promień da   DGH

Cicho potok gada gwarzy pośród skał   GCD
 O tym deszczu co z chmury trochę wody dał   GCDG
Świerki zapatrzone w horyzontu kres   GCDG
 Głowy pragną wysoko jak najwyżej wznieść   GCDG

Tęczą kwiatów barwny połoniny łan
Słońcem wypełniony jagodowy dzban
Pachnie świeżym sianem pokos pysznych traw
Owies dzwoneczkami cisza niebu gra

Cicho potok gada gwarzy pośród skał
O tym deszczu co z chmury trochę wody dał
Świerki zapatrzone w horyzontu kres
Głowy pragną wysoko jak najwyżej wznieść

Serenadą świerszczy kaskadami gwiazd
Noc w zadumie kroczy mroku ścieląc płaszcz
Wielkim wozem księżyc rusza na swój szlak
Pozłocistym sierpem gasi lampy dnia

Cicho potok gada gwarzy pośród skał
O tym deszczu co z chmury trochę wody dał
Świerki zapatrzone w horyzontu kres
Głowy pragną wysoko jak najwyżej wznieść


Sen z łemkowskiej wioski

Wędrowałem Beskidu krainą    a
Leśne ścieżki miałem za siostry   a
Pośród drzew odnalazłem mój spokój   d
I zginęły gdzieś wszystkie kłopoty   E

Gdy raz szedłem leśnymi ścieżkami
Pośród lasów trafiłem do wioski
Wszystko prawie już chwastem zarosło
W jedynej chacie zostałem na nocleg

     Gdzie stąd odeszli ludzie, którzy piekli chleb?   a d E a
     Gdzie są ich pieśni czemu zamarł w cerkwi śpiew?   a d E a
     Gdzie dym z kominów studziennych żurawi skrzyp?   a d E a
     Pozostała pustka czasem echa tamtych dni.   a d E F

Tamtych dni, tamtych dni...   d a

Gdy zasnąłem to dręczyły mnie koszmary
Widziałem postacie z Łemkowskiej wioski
Coś szeptały, ręce do mnie wyciągały
Na ustach zamarł im krzyk bezsilności

     Gdzie stąd odeszli...

Śpiewogranie 

Jest, że lepiej już nie,   Ca
Nie będzie choć wiem,   d
Że będzie jak jest.   G
Jest, że serce chce bić   Ca
I bije by żyć   d
I śpiewać się chce!   G

Nasze wędrowanie,   C
Nasze harcowanie,   a
Nasze śpiewogranie   G
Dziej się dziej!   C
Jeszcze długa droga,   a
Jeszcze ogień płonie,   G
Jeszcze śpiewać mogę,
Serce chce.

Nam nie trzeba ni bram,
Raju trzeba nam,
Tam, gdzie śpiewam i gram.
Nam, żaden smutek na skroń
Tylko radość i dłoń
Przyjaźni to znak.

Chodzi lato po bezdrożach

Na, na, na...

Zamawiam słońce na dwa miesiące   Cd
i tylko pod drzewami cień.    GC
Nałapię echa pełen plecak,   Cd
wędrując cały dzień.   GC
Na, na, na...

     Chodzi lato po bezdrożach,   Cd
     po drożynach, byle gdzie.   GC
     Śpiewa lato łanem zboża,   Cd
     koronami starych drzew, o ho, ho, ho!   GC
     Śpiewa lato łanem zboża,   Cd
     koronami starych drzew.   GC
     Na, na, na...

Gdzie oczy niosą, nieznaną szosą,
ze swoim cieniem za pan brat.
Za horyzontu jasnym kręgiem
nieznany czeka świat.
Na, na, na...

     Chodzi lato po bezdrożach...

Krajka

Chorałem dźwięków dzień rozkwita   a,G
Jeszcze od rosy rzęsy mokre   a,d
We mgle turkocze pierwsza bryka   C,d
Słońce wyrusza na włóczęgę.   E,E7

Drogą pylistą, drogą polną    a,G
Jak kolorowa pannę krajka   a,G
Słońce się wznosi nad stodołą   C,d
Będziemy tańczyć walca   E,E7

Zmoknięte świerszcze stroją skrzypce
Żuraw się wsparł o cembrowinę
Wiele nanosi wody jeszcze
Wielu się ludzi z niej napije

     A ja mam swoją gitarę   dG
     Spodnie wytarte i buty stare   Ca
     Wiatry niosą mnie na skrzydłach   dEa (A)

Ja mam tylko jeden świat

Kiedy w piątek słońce świeci   D e
Serce mi do góry wzlata    A7 D
Gdyż w sobotę wezmę plecak   D e
W podróż do mojego świata   A7 D

     Bo ja mam tylko jeden świat   D e
     Słońce, góry, pola, wiatr   A7 D
     I nic mnie więcej nie obchodzi   D e
     Bom turystą się urodził   A7 D7

Dla mnie w mieście jest za ciasno
Wśród pojazdów, kurzu, spalin,
Ja w zieloną jadę ciszę,
W ścieżki pełne słodkich malin.

     Bo ja mam...

Myślę, leżąc pośród kwiatów,
Czy w jęczmienia żółtym łanie
Czy przypadkiem za pół wieku
Coś z tym światem się nie stanie

     Bo ja mam....

Chciałbym, żeby ten mój świat
Przetrwał jeszcze tysiąc lat,
Żeby mogły nasze dzieci
Z tego świata też się cieszyć

     Bo ja mam....

Zapach chleba


Kolejna noc Wielkim Wozem wędruje   G C9 a7 D
Ze szczytu Tarnicy można go złapać za koło   G C9 a7 D
Księżyc granie gór cienką kreską maluje   C D G e
Na złoto, zielono i na czerwono   C D G

A góry się piętrzą i rosną do nieba   C h e
Bieszczadzkie baśnie nam szepczą do ucha   C D G
Zapachem połonin i pieczonego chleba   C h e
Śnić się będą, gdy znowu zapanuje plucha.   C d e/G

Kolejny bar i stół pełen piwa
Na ławach zasiadły upadłe anioły
W kuflach skrzydlatych zmęczenie odpływa
Splatają się pieśni z dźwiękami gitary

Kolejny szlak pnie się krętą drogą
Warkoczem połonin, panien roześmianych
Deptany ciężką, ludzką nogą
Prowadzi nas do schronisk – rajów obiecanych.


Piosenka dla Wojtka Bellona


Powiedz, dokąd znów wędrujesz   DGD
Czy daleko jest twój sad   DGD
Ten w krainy buczynowe   CGD
Ze mną tam układa pieśni wiatr   CGD
Ten w krainy buczynowe   eGD
Za mną nikogo, tylko wiatr...   eGD

Zmierzchy grają, a przestrzenie
Własny mi podają dźwięk
Takie śpiewy z nimi lub milczenie
W którym znika każdy dawny lęk
W takich śpiewach i milczeniu
W szumie świętych buków zginął lęk

Zaszumiały się powietrza
I ruszyłeś sam na szlak
Ten ostatni, ten najlepszy
Przyszedł czas, Pan dał znak
Ten ostatni, ten najlepszy
Przyszedł czas, Pan dał Ci znak.


Karczma dla samotnych

Na piaszczystej drodze chłodny we włosach wiatr   e a
Już przeszedłeś w życiu tyle, za plecami drogi szmat   D G D
Nagle na widnokręgu ostry światła blask
Może twym zmęczonym stopom odpoczynek ktoś chce dać

     Witaj w naszej karczmie dla samotnych   H7 e
     Usiądź z nami w karczmie dla samotnych   H7 e
     Będzie piękna noc, będzie długa noc   C G C G
     Tu zawsze są otwarte drzwi   C G a

Tu się schronisz chłodną nocą, tu pył drogi zmyjesz z warg
Tu zdrożone stopy spoczną gdy zmęczenie przygnie kark
Wiatr oplata okiennice, dym po chmurach hen się wspina
My się sercem podzielimy nim nadejdzie zła godzina

     Witaj w naszej karczmie dla samotnych ...

Wspomnisz jeszcze, jak to było, kiedy minie wiele lat
Jak się piło szczęścia piwo, do dna w poezji dzban
Gdy odejdziesz mówiąc bywaj, powtórzymy ci od nowa
Na teraz i na całe życie słowa.

     Witaj w naszej karczmie dla samotnych ...


Jesienna prośba


Przyszła do mnie od Podola
Zamieszkała w zżółkłym lesie
Przegoniła wiatr po polach
Spadła deszczem ku mnie jesień
A na niebie w szarych chmurach
Słońce w warkocz splotło włosy
Tutaj nie ma już nikogo
Pozostały wspomnień głosy

Ja was kocham moje góry
A że miłość nie rdzewieje
To gdy Pan mnie wezwie w chmury
powiem mu: „Ja wolę w knieje”
powiem mu: „Ja wolę w knieje” x8

Tu mieszkają myśli moje
Wątpliwości i marzenia
Ocal Panie w łasce swojej
Wszystko to od zapomnienia
Ja was kocham moje góry
A że miłość nie rdzewieje
To gdy Pan mnie wezwie w chmury
powiem mu: „Ja wolę w knieje”
powiem mu: „Ja wolę w knieje


W lesie listopadowym

Wokoł góry góry i góry    d E a
I całe moje życie w górach    d G C a
Ileż piękniej drozdy leśne śpiewają    d E a
Niż śpiewak płatny na chórach    d E a

Wokół lasy lasy i wiatr
I całe życie w wiatru świstach
Wszyscy których kocham wita Was
Modrzewia ikona złocista

Jak łasiczki ścieżka w śniegach    d E a
Droga życia była kręta    d G C a
Teraz z lasów zeszła na mnie    d E a
Młodych jodeł zieleń święta    d E a

Ważne są tylko kopuły pieśni
Które na gorze wysokiej zostaną
Nikt nie szuka inicjałów cieśli
Gdy cieśle dom postawią

Nieludzką ręką malowany jest
Wielki smutek duszy mej
Lecz nawet złockiej ikonie
Ja nigdy nic nie powiem

Przyjaciele którzy jemiołę czcicie
Dobrze że chodzicie światem
Jutro jodełkę zieloną spalicie
By darzyła was ciepłym latem


Wędrówką życie jest człowieka


Wędrówka jedna życie jest człowieka;
Idzie wciąż,
Dalej wciąż,
Dokąd? Skąd?
Dokąd? Skąd?
Dokąd? Skąd?
Jak zjawa senna życie jest człowieka;
Zjawia się, dotknąć chcesz,
Lecz ucieka!
Lecz ucieka!
Lecz ucieka!

To nic! To nic! To nic!
Dopóki sil,
Jednak iść! Przecież iść!
Będę iść!

To nic! To nic! To nic!
Dopóki sil,
Będę szedł! Będę biegł!
Nie dam się!

Wędrówka jedna życie jest człowieka;
Idzie tam,
Idzie tu,
Brak mu tchu,
Brak mu tchu!
Brak mu tchu!

Jak chmura zwiewna życie jest człowieka
Płynie wzwyż,
Płynie w niż!
Śmierć go czeka!
Śmierć go czeka!
Śmierć go czeka! To nic...

Gór mi mało

C d G* GA G* | x2
Drogi Mistrzu, Mistrzu mojej drogi     C G
Mistrzu Jerzy i mistrzu Wojciechu     d G
Przez was w górach schodziłem nogi     C G
Nie mogąc złapać oddechu     d G

Gór, co stoją nigdy nie dogonię     C G
Znikających punktów na mapie     d G
Jakie miejsce nazwę swym domem     C G
Jakim dotrę do niego szlakiem     d G

     Gór mi mało i trzeba mi więcej     C G
     Żeby przetrwać od zimy do zimy     a e
     Ktoś mnie skazał na wieczną wędrówkę     F C
     Po śladach, które sam zostawiłem     d G

Góry, góry i ciągle mi nie dość
Skazanemu na gór dożywocie
Świat na dobre mi zbieszczadział
Szczyty wolnym mijają mnie krokiem    C d G* GA G* | x2

Pańscy święci, święci bezpańscy
Święty Jerzy, Mikołaju, Michale
Starodawni gór świętych mieszkańcy
Imię wasze pieśniami wychwalam

Gór, co stoją nigdy nie dogonię
Znikających punktów na mapie
I chaty, by nazwać ją swym domem
Do której żaden szlak by nie trafił

     Gór mi mało i trzeba mi więcej...

Połoniny niebieskie

Gdy nie zostanie po mnie nic     C F C F
Oprócz pożółkłych fotografii     C F C G
Błękitny mnie przywita świt     e F C G
W miejscu co nie ma go na mapie     C F C F

I kiedy sypną na mnie piach
Gdy mnie okryją cztery deski
To pójdę tam gdzie wiedzie szlak
Na połoniny na niebieskie

Podwiezie mnie błękitny wóz
Ciągnięty przez błękitne konie
Przez świat błękitny będzie wiózł
Aż zaniebieszczy w dali błonie

Od zmartwień wolny i od trosk
Pójdę wygrzewać się na trawie
A czasem gdy mi przyjdzie chęć
Z góry na Ziemię się pogapię

Popatrzę jak wśród smukłych malw
Wiatr w przedwieczornej ciszy kona
Trochę mi tylko będzie żal
Że trawa u was tak zielona


Modlitwa wędrownego grajka

Przy małej wiejskiej kapliczce     d C
Stojącej wedle drogi     d
Ukląkł i grywał na skrzypkach     C
Wędrowny grajek ubogi     d
Od czasu do czasu grający
Bezzębne otwierał wargi
To przekomarzał się z Bogiem
To znów się korzył bez skargi

      Ref:
     Hej Panie Boże coś wielkim     g
     Gazdą nad gazdami     
     Po coś mi dał taką skrzypkę     C
     Co jeno tumami i mami     d a d

Spraw to ażebym na zawsze
Umiał dziękować Ci Panie
Że sobie rzępolę jak mogę
Że daję Ci na co mnie stać
A jeszcze bardziej chroń mnie
I od najmniejszej zawiści
Że są na tym świecie grajkowie
Pełni szumniejszych liści

I niechaj pomnę w mym życiu
Czy bliskim czy też dalekim
Żem człowiek jest przede wszystkim
I niczym więcej jak człekiem
Spraw w końcu by przy tej kapliczce
Obok tej wiejskiej drogi
Klękał i grywał na skrzypkach
Wędrowny grajek ubogi


Lato z ptakami odchodzi

Lato z ptakami odchodzi     h e h
Wiatr skręca liście w warkocze     e Fis7 h
Dywanem pokrywa szlaki     h e h
Szkarłaty wiesza na zboczach     e Fis7 h
Przyobleka myśli w kolory     e A7
W liści złoto buków purpurę     D h
Palę w ogniu letnie wspomnienia     e A7

     Ref:
     Idę wymachując kosturem     D H7
     Idę w góry cieszyć się życiem     e A7
     Oddać dłoniom halnego włosy     D h
     W szelest liści wsłuchać się pragnę     e Fis7
     W odlatujących ptaków głosy     h Fis H7

Słony pot czuję w ustach
Dzień spracowany ucieka
Anioł zapala gwiazdy
Oświetla drogę człowieka
Już niedługo ogień rozpalę
Na rozległej górskiej polanie
Już niedługo szałas zielony
Wśród dostojnych buków powstanie


Modlitwa Francois Villon

Dopóki ziemia kręci się dopóki jest tak czy siak
Panie ofiaruj każdemu z nas czego mu w życiu brak
Mędrca obdaruj głową tchórzowi dać konia chciej
Sypnij grosza szczęściarzom i mnie w opiece swej miej

Dopóki ziemia kręci się o Panie nasz na Twój znak
Tym którzy pragną władzy niech władza ta pójdzie w smak
Daj szczodrobliwym odetchnąć raz niech zapłacą mniej
Daj Kainowi skruchę i mnie w opiece swej miej

Ja wiem że ty wszystko możesz ja wierzę w Twą moc i gest
Jak wierzy żołnierz zabity że w siódmym niebie jest
Jak zmysł każdy chłonie z wiarą Twój ledwie słyszalny głos
Jak wszyscy wierzymy w Ciebie nie wiedząc co niesie los

Panie zielonooki mój Boże jedyny spraw
Dopóki ziemia kręci się zdumiona obrotem spraw
Dopóki czasu i prochu wciąż jeszcze wystarcza jej
Daj każdemu po trochu i mnie w opiece swej miej

a C d6 E E7 a a7
C A7 d d7 G7 G C
A7 d H7 E E7
a A7 d H7 E a


Oczekiwanie


Jest sroga zima a o lecie już myślę nieśmiało     d Des5+ d7 g
Kiedy z wiatrem i złotą kulą słońca     A7 d
Znów wyruszę na włóczęgę wspaniałą     E7 A7
Gorące lato mała ważka nad wodą szybuje
Senne żaby leniwie drzemią w stawie
Polny konik swe skrzypce szykuje

     Ref:
     Przy kominku ciepły płomień     d g A7 d C
     Ciągle lato przypomina    F g A7 D7
     Spójrz za oknem jak w zamieci     g A7 d B
     Tańczy z mrozem biała zima

Zielone liście gdzieniegdzie pożółkły na drzewach
Jesień idąc rozpina babie lato
Twoja buzia jest cała w złotych piegach
Ale jest zima mróz trzaska i rysuje figury
Byle jeszcze tak dotrwać aż do lata
Potem opuścić szare miejskie mury


Bieszczadzki trakt

Kiedy nadejdzie czas zwabi nas ognia blask      G D C G
Na polanie gdzie króluje zły      D C G
Gwiezdny pył w ogniu tym łzy wyciśnie nam dym      G D C G
Tańczą iskry z gwiazdami a my      D C G

     Ref:
     Śpiewajmy wszyscy w ten radosny czas      C D G
     Śpiewajmy razem ilu jest tu nas      C D e
     Choć lata młode szybko płyną wiemy że      C D G e
     Nie starzejemy się      C D G

W lesie gdzie licho śpi ma przygoda swe drzwi
Pójdźmy tam gdzie na ścianie lasu lśnią
Oczy sów wilcze kły rykiem powietrze drży
Tylko gwiazdy przyjazne dziś są

Dorzuć do ognia drew w gorę niech płynie śpiew
Wiatr poniesie w wilgotny go świat
Każdy z nas o tym wie znowu spotkamy się
A połączy nas bieszczadzki trakt


Kiedy góral umiera


Kiedy góral umiera to góry z żalu sine      E E7
Pochylają nad nim głowy jak nad swoim synem      A E
Las w oddali szumi mu odwieczną pieśń bukową      fis A E
A on długo sposobi się przed najdalszą drogą      fis A E
Kiedy góral umiera to nikt nie układa baśni
Tylko w niebie roziskrzonym mała gwiazdka gaśnie
Głowę jeszcze raz uniesie do góry do nieba
By pożegnać góry swoje by im coś zaśpiewać

     Ref:
     Góry moje wierchy moje otwórzcie swe ramiona     E fis
     Niech na miękkim mchu posłaniu cichuteńko skonam     A E
     Ojcze mój halny wietrze powiej ku północy     E fis
     Ciepłą drżącą swoją ręką zamknij zgasłe oczy     A E
     Bym mógł w ziemię wrosnąć     fis
     Strzelić potem do słońca smreczyną     A E
     I na zawsze szumieć już     fis
     Nad swoją dziedziną     A E

Kiedy góral umiera to nikt nad nim nie płacze
Siedzi czeka aż kostucha w okno zakołacze
Ziemia twardą szorstką ręką tuli go do siebie
By na zawsze zostać pod pod góralskim niebem


DEESIS


Tam las się pochyla prastarym chojarem      a, A9, a,
Nad ciemnym strumieniem niebo się zamyka      a, G, a, A9
Tam buk rosochatym zakrywa konarem     a, A9, a
Mogiły, których nawet wiatr unika     F, d7, G

Dla oczu ukryty - niedostrzegły wzrokiem     a, A9, a
Jedyny ślad wymarłej sadyby -     B4, B, B4, B
Gasnąca drożyna spleciona z potokiem     a, A9, a
Jakby nie była - odeszła jak gdyby     B4, B, B4, B

Porosły drzewa, gdzie umarły chaty     a, G, D, a
Zamknęły się cerkwi widmowe wierzeje     e, F, d, E7
Opuścił sioło Chrystus Pantokrator     a, G, D, a
Zgięty w pół krzyż samotnie niszczeje     e, F, d, E7, a

Na przekór podnieśmy ku niebu ektenie     a, C
Na próżno błagajmy błogosławienia     G, D
Za Łemkowynę módlmy się daremnie     a, C
Może dostąpimy jeszcze Przebóstwienia     G, F

Mgły poruszymy świętym wozduchem     a, C
Chramowe ikony podniesiemy z pyłu     G, D
Obudzimy chóry naszej wiary kruchej     a, C
Hospody pomyłuj! Hospody pomyłuj! Hospody pomyłuj!     G, D, F /x2

Dlaczego przestałem być Rusnakom bratem
Chociaż wzorem dla nas te same hermeneje
Dokąd uleciały cheruby skrzydlate
Czemu płomień w oczach już duszy nie grzeje?

Słupy dymu z nagła podparły ciężkie chmury
Gdy od nieba dzielił nas tylko ikonostas
Umilkły w bólu niewzruszone góry -
Jedyne, które miały tu pozostać

Ku czyjej chwale wzniosły się pochodnie
Całopalne ofiary dla którego Boga
Jacyż to święci tej krwi byli głodni
W jakim obrządku ojców kto pochował?

Na przekór podnieśmy ku niebu ektenie
Na próżno błagajmy błogosławienia
Za Łemkowynę módlmy się daremnie
Może dostąpimy jeszcze Przebóstwienia

Mgły poruszymy świętym wozduchem
Chramowe ikony podniesiemy z pyłu
Obudzimy chóry naszej wiary kruchej
Hospody pomyłuj! Hospody pomyłuj!

Na plecach wysoko ponieśmy ektenie
Chociaż niegodniśmy błogosławienia
Odprawmy na szczytach pokutę zmęczeniem
Może doprosimy się tym przebaczenia

Mgły poruszymy świętym wozduchem
Chramowe ikony podniesiemy z pyłu
Obudzimy chóry naszej wiary kruchej
Hospody pomyłuj! Hospody pomyłuj!


Bieszczadzkie anioły

Anioły są takie ciche, zwłaszcza te w Bieszczadach     a G
gdy spotkasz takiego w górach wiele z nim nie pogadasz     a e
Najwyżej na ucho ci powie gdy będzie w dobrym humorze     C G C F
że skrzydła nosi w plecaku nawet przy dobrej pogodzie     C G a e a

Anioły są całe zielone, zwłaszcza te w Bieszczadach
łatwo w trawie się kryją i w opuszczonych sadach
W zielone grają ukradkiem nawet karty mają zielone
zielone mają pojęcie a nawet zielony kielonek

     Anioły bieszczadzkie     C G
     bieszczadzkie anioły     a
     dużo w was radości     C
     i dobrej pogody     G a
     Bieszczadzkie anioły     C G
     anioły bieszczadzkie     a
     gdy skrzydłem cię dotkną     C
     już jesteś ich bratem    G a

Anioły są całkiem samotne zwłaszcza te w Bieszczadach
w kapliczkach zimą drzemią choć może im nie wypada
Czasem taki anioł samotny zapomni dokąd ma lecieć
i wtedy całe Bieszczady mają szaloną uciechę

     Anioły bieszczadzkie ...

Anioły są wiecznie ulotne zwłaszcza te w Bieszczadach
nas też czasami nosi po ich anielskich śladach
One nam przyzwalają i skrzydłem wskazują drogę
i wtedy w nas się zapala wieczny bieszczadzki ogień

     Anioły bieszczadzkie ...


Deszczowe lato


Kiedy jest deszczowe lato     d a
mokną świerszcze w mokrym sianie     E7 a A7
Woda szkodzi strunom skrzypiec     d a
więc nie w głowie im cykanie     E7 a A7

     Lato, deszczowe lato     d a
     na przekór ludziom, na przekór kwiatom     E7 a A7
     Lato, deszczowe lato,     d a
     że na wet świerszcze nie mogą grać     E7 a

Woda schodzi z gór ścieżkami
wiatr gałęziom strąca krople
Kłapie błoto pod butami
wszystko już zupełnie mokre

     Lato, deszczowe lato...

Dymią szczyty jak wulkany
mgiełka w polu, mgiełka w sadzie
W żółtej glinie ślad "wibramów"
odciśnięty tak wyraźnie.

     Lato, deszczowe lato...

Polne kwiaty mają dreszcze
Nic nie będzie z ich zapachu
Pod słomianym dachem szopy
Deszcz nas dzisiaj trzyma w szachu

     Lato, deszczowe lato...

Kiedy mgła opadnie nisko
drzewo się za drzewem chowa
leśne licho z mokrą brodą
lubi wtedy spacerować.

     Lato, deszczowe lato...


We wtorek w schronisku

Złotym kobiercem wymoszczone góry -      C F C
Jesień w doliny przyszła dziś nad ranem,      e F d G
Buki czerwienią zabarwiły chmury,     C F e7 a
Z latem się złotym właśnie pożegnałem...     F G C/G

     Ref:
     We wtorek w schronisku po sezonie -     C F G C
     W doliny wczoraj zszedł ostatni gość...      a D G
     Za oknem plucha, kubek parzy w dłonie     C F e7 a
     I tej herbaty, i tych gór mam dość.     F G C/G

Szaruga niebo powoli zasnuwa,
Wiatr już gałęzie pootrząsał z liści.
Po wiatr pod górę znowu sam zasuwam -
Może w schronisku spotkam kogoś z bliskich.


     We wtorek w schronisku...

Ludzie tak wiele spraw muszą załatwić,
A czas płynie wolno - panta rhei...
Do siebie tylko już nie umiem trafić -
Kochać to więcej z siebie dać czy mniej...




Wieczorne krajobrazy




Już zaszedł za doliną złocisty słońca krąg.     G e C D
Odgłosy ciche płyną z zielonych pól i łąk:     G e C D
Dalekie ludzi głosy, daleki słychać śpiew     G e C D
I szelest kropel rosy po drżących liściach drzew.     G e C D

     Ref. Posłuchaj w ciszy ognia i wkoło spójrz:    C D e
     Wieczorne krajobrazy czas zabiera.     C D e
     Wędrowcze stron dalekich - zamknij nasz krąg.     C D e
     Już dopalają się ostatnie drewna.     C D e

Promieni gra różana topnieje w sinej mgle,
A świeży zapach siana skoszona łąka śle.
Wraz z wonią polnych kwiatów, z gasnącym blaskiem zórz
Poezja krajobrazów w głąb ludzkich płynie dusz.

     Ref. Posłuchaj w ciszy ognia...

W półcieniu kształt olbrzymi rzucają pasma gór,
Zrzucają piękne suknie, wkładają płaszcze z chmur,
Prostują swoje skrzydła, podarty kryją stok,
Jak senne malowidła powoli toną w mrok.

     Ref. Posłuchaj w ciszy ognia...


Czerwony pas

Czerwony pas, za pasem broń    d A7
I topór co błyszczy z dala     d A d
Wesoła myśl ,swobodna dłoń     d A7
To strój, to życie górala     d A d

     Tam szum Prutu, Czeremoszu, Hucułom przygrywa     d
     A wesoła kołomyjka do tańca porywa     A7 d 
     Dla Hucuła nie ma życia, jak na połoninie     g A A7
     Gdy go losy w doły rzucą wnet z tęsknoty zginie     d A7 d

Gdy świeży liść pokryje buk
I czarna góra sczernieje
Niech dzwoni flet, niech ryczy róg
Ożyły nasze nadzieje

     Tam szum Prutu, Czeremoszu, Hucułom przygrywa...

Pękł rzeki brzeg, popłynął lód
Czeremosz szumi po skale
Nuż w dobry czas kędziory trzód
Weseli kąpcie górale

     Tam szum Prutu, Czeremoszu, Hucułom przygrywa...

Połonin step na szczytach gór
Tam tratwa w pas się podnosi
Nie ciągnie tam miedz ciasnych sznur
Tam żaden pan ich nie kosi

     Tam szum Prutu, Czeremoszu, Hucułom przygrywa...


My cyganie

My Cyganie co pędzimy z wiatrem,
my Cyganie znamy cały świat!
My Cyganie wszystkim gramy,
a śpiewamy sobie tak:

     Ore, ore sza ba da ba da amore.
     Hej! Amore sza ba da ba da.
     O muriaty, o szagriaty,
     hajda trojka na mienia! (bis)

Kiedy tańczę, niebo tańczy ze mną.
Kiedy gwiżdżę, gwiżdże polu wiatr
Zamknę oczy, liście więdną,
kiedy milknę, milczy świat.

     Ore, ore sza ba da ba da amore...

Gdy śpiewamy, słucha cała Ziemia.
Gdy śpiewamy, śpiewa każdy ptak
Niechaj każdy z nami śpiewa,
niech rozbrzmiewa piosnka ta.

     Ore, ore sza ba da ba da amore...

Kiedy słucham,słucha cała ziemia
i jak śpiewam, śpiewa każdy z nas
gdy ucichnę wiatru nie ma
Zamknę oczy nie ma gwiazd

     Ore, ore sza ba da ba da amore...

Będzie prościej, będzie jaśniej;
całą radość damy wam
Będzie prościej, będzie jaśniej,
gdy zaśpiewa każdy z was:

     Ore, ore sza ba da ba da amore...


Rozliczysz mnie panie

ze słabości mojej rozliczysz mnie Panie     d g A d
z błądzeń moich i tych dróg na skróty     B A A7
buty niosły same nie trzymały mnie     g A7 d
nawet szalone sznurówki     B A A7
z wszystkich grzechów rozliczysz mnie Panie     d g A d
na wieki wieków amen     g d B A d
z małości mojej rozliczysz mnie Panie
że cieszyłem się nad trawy pochylonym piórkiem
i że chciałem czasem nad ranem
złowić w wiersz
wypuszczoną przez Ciebie jaskółkę
z wszystkich grzechów rozliczysz mnie Panie
na wieki wieków amen
i z kielicha rozliczysz mnie Panie
z tych dymiących jasną pianę kufli
kiedy w głowie mej kilka było planet
a ja chciałem to przed Tobą ukryć
z wszystkich grzechów rozliczysz mnie panie
na wieki wieków amen


Mewy

Mewy białe mewy     e C
Wiatrem rzeźbione z fal     D e
Skrzydlate opiekunki     e C
Okrętów odchodzących w dal     H7 e
Kto wam szybować każe
Nad horyzontu kres
W bezmierne oceany
Przez sztormów święty gniew

Żeglarzom wracającym z morza     C D e
Na pamięć przywodzicie dom     C H7 e
Rozbitkom wasze skrzydła niosą
Nadzieję na zbawienny ląd

Ptaki zapamiętane
Jeszcze z dziecięcych lat
Drapieżnie spadające
Ze skał na szary Skagerrak
Wiatr w grzywy czesał morze
Po falach skacząc lekko biegł
Pamiętam tamte mewy
Przestworzy słonych zew

Gdzie ta keja

Gdyby tak ktoś przyszedł i powiedział
stary czy masz czas     a G a
Potrzebuję do załogi jakąś nową twarz     C G C
Amazonka Wielka Rafa oceany trzy     C C7 F d
Rejs na całość rok dwa lata to powiedziałbym     a E7 a

Gdzie ta keja a przy niej ten jacht     a E7 a
Gdzie ta koja wymarzona w snach     C G C C7
Gdzie te wszystkie sznurki od tych szmat     g A7 d A7 d
Gdzie ta brama na szeroki świat     a E7 a
Gdzie ta keja a przy niej ten jacht
Gdzie ta koja wymarzona w snach
W każdej chwili płynę w taki rejs
Tylko gdzie to jest no gdzie to jest

Gdzieś na dnie starej szafy leży ostry nóż
Stare dżinsy wystrzępione impregnuje kurz
W kompasie igła zardzewiała lecz kierunek znam
Biorę wór na plecy i przed siebie gnam
Przeszły lata zapyziałe rzęsą zarósł staw
A na przystani czółno stało kolorowy paw
Zaokrągliły się marzenia wyjałowiał step
Lecz dalej myśli o tym rejsie ten samotny łeb


Chłopcy z Botany Bay

Już nad Hornem zapada noc     d C d
Wiatr na żaglach położył się     d C F
A tam jeszcze korsarze na Botany Bay     B C d B
Upychają zdobycze swe     B C d

Jolly Roger na maszcie już śpi
Jutro przyjdzie z Hiszpanem się bić
A korsarze znużeni na Botany Bay
Za zwycięstwo dziś będą swe pić

Śniady Klark puchar wznosi do ust
Bracia toast niech idzie na dno
Tylko Johny nie pije bo kilka mil stąd
Otuliło złe morze go

Nie podnosi kielicha do ust
Zawsze on tu najgłośniej się śmiał
Mistrz fechtunku z Florencji ugodził go
Już nie będzie za szoty się brał

W starym porcie zapłacze Margo
Jej kochany nie wróci już
Za dezercję do panny na kei w Green’s Ben
Oddać musiał swą głowę pod nóż

Tak niewielu zostało dziś ich
Resztę zabrał Neptun pod dach
Choć na ustach wciąż uśmiech to w sercach lód
W kuflu miesza się rum i strach

To ostatni chyba już rejs
Cios sztyletem lub kula w pierś
Bóg na szkuner w niebiosa zabierze ich
Wszystkich chłopców z Botany Bay



W życiu trzeba zawsze wolnym być 


Kiedy idę ulicą w biały dzień     h A
Świat wydaje mi się taki dziwny     A fis
Kiedy ludzie uśmiechają się do mnie
Ale chciałbym żeby wszyscy byli inni
Gdy pieniądze przeciekają mi przez palce
A dziewczyny potrafią tylko brać
Kiedy nie mam już dokąd uciec
A nie mogę tylko w miejscy stać

     Ref. W życiu trzeba zawsze wolnym być     e h
     Choć nie łatwy jest każdy nowy dzień     h A
     W życiu trzeba zawsze wolnym być     e h h A

W życiu trzeba zawsze wolnym być
Choć nie łatwy jest każdy nowy dzień
Piękny jest każdy nowy dzień     A G
Piękny jest każdy nowy dzień     G e
Każdy dzień     A h

Znowu myślę co ja tutaj robię
Przecież wszystko miało być inaczej
Dzisiaj nawet najlepszy przyjaciel
W żywe oczy potrafi ze mnie kpić
A od tego ciągłego myślenia
Tylko głowa coraz bardziej boli mnie
Dosyć mam już tego wszystkiego
Dalej tak nie może być

     Ref.: W życiu...

Nawet jeśli oglądać świat przez kraty
Wiem że kiedyś dobijesz do celu
Jeśli jesteś na dnie kieliszka
Nigdy nie trać słodkiej nadziei, o nie
Gdy ktoś serce ci zakuł w łańcuchy
I śmieje ci się prosto w twarz
Wiem że dasz sobie radę przyjacielu
Bo naprawdę wolne serc masz

     Ref. W życiu.... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz